piątek, 10 stycznia 2014

(Nie)grzeczna Panna Kotta

Skrót wydarzeń od ostatniego wpisu.
1. Trzecie odrobaczenie i drugie szczepienie za nami. Na koniec lutego jesteśmy umówieni na sterylizację. 
2. Szpilka robi się coraz bardzie do głaskania. Wcześniej wystarczyło jej kilka chwil smyrania i uciekała, teraz coraz częściej dopomina się pieszczot.
3. Zawsze wita nas przy drzwiach. Rozpoznaje już piknięcie otwierania drzwi na klatkę schodową i za pierwszym dźwiękiem już waruje przy drzwiach.
4. Ostatnio gotowałam obiad dla siebie i dla Szpilki. Dla mnie - kurczak smażony. Dla niej - kurczak gotowany z marchewką bez soli.


5. Jedzenie: ciągły dostęp do suchej karmy Royal Canin dla kociąt; codziennie karma z puszki Animonda, chociaż ostatnio z braku laku kupiłam jej Whiskas Junior i też zjadła, ale zdecydowanie będę kupowała jej te pełnowartościowe jedzenie; mleko dla kotów Klara, rozwodnione z wodą - kota się jeszcze nie skapnęła, że ją oszukuję :P. Od czasu do czasu, nieregularnie, dostaje gotowane mięso: przeważnie kurczaka z rosołu razem z marchewką. Okazjonalnie dajemy jej spróbować innego jedzenia, np. w Święta dałam jej troszeczkę karpia (oczywiście bez ości, samo mięso), lizała już jogurt, serek i chleb z masłem.
6. Wczoraj kupiłyśmy do zabawy kijek ze skórzaną wstążką. Kolejne najlepiej wydane 10 zł. na kota ever :D Po zabawie pada jak mucha, nawet wieczorem już tak nie gania, bo jest wykończona bieganiem za kijkiem. Przy okazji okazało się, że kota już całkiem nieźle skacze i robi przewroty,kopyrtki, fikołki. Jeszcze trochę i sprzedamy ją do cyrku :P
7. Kota lubi wodę. Czeszę ją zawsze w łazience i w ramach oswajania puszczam delikatny strumyk wody z kranu. Najpierw nie podchodziła, potem wkładała pod niego tylko głowę, teraz włazi cała i oprócz czesania muszę ją też wycierać ręcznikiem :P Ale ważne, że nie czuje strachu przed wodą.
8. Nadal spędza noce ze mną. Nie wiem czy całe, ale wiem że zasypia na łóżku. Najczęściej w nogach, ale wczoraj wlazła mi pod kołdrę i się przytuliła.


sobota, 21 grudnia 2013

Szpilkolus gryzatorus draparus

Szpilka jest już u nas ponad miesiąc. U weterynarza została oceniona na ok. 7 tygodni. Otrzymała również swoją datę urodzenia - 24 września 2013 r. Od pierwszego dnia u nas wyrosła niesamowicie. Waży już ponad kilogram i chociaż odżywiamy ją najlepszą karmą i może jej jeść ile tylko chce, czuć jej żebra i kości miednicy. Nie jestem pewna czy jest to objaw niedożywienia, czy po prostu ten typ tak ma.
Jesteśmy już po pierwszym szczepieniu i drugiej dawce pasty na odrobaczanie. Po Nowym Roku przyjdzie czas na trzecią dawkę pasty, a później na drugie szczepienie.
Kotka wskakuje już jednym sprawnym ruchem na kanapę, na stół z krzesła lub z oparcia kanapy, za to zeskoczyć ze stołu potrafi na podłogę. Trzy dni temu okazało się, że Szpilka przeszła na kolejny poziom w swojej skoczności i sprycie: z krzesła, które stoi w kuchni, potrafi wskoczyć na blat. Dzięki temu odkryciu krzesło wywędrowało z kuchni do przedpokoju. Na początku miski Szpilki też stały w kuchni, ale ponieważ jedyne miejsce, które jest dla nich odpowiednie to podłoga przy piecu to zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Mogłoby to być niebezpieczne dla małej, gdyby przy gotowaniu coś się wylało, spadło na podłogę. Miski stoją teraz od razu za drzwiami kuchni, zaraz obok krzesła :P
Mała dwa razy wysikała się na moją pościel. Na początku myśleliśmy, że jest to spowodowane tym, że nie zdążyła do kuwety. Potem doszłam do tego, dlaczego tak się stało. Kupiliśmy dla niej sylikonowy żwirek, a ponieważ nie było bezzapachowego, to wybraliśmy lawendowy. Prawdopodobnie zapach proszku czy płynu do prania przypominał Szpilce zapach kuwety, dlatego tak beztrosko potraktowała moje miejsce spania :P Obsikanie mojej pościeli zdarzyło jej się dwa dni pod rząd, kiedy zapach żwirku był jeszcze bardzo silny. Na wszelki wypadek, gdyby obsikiwanie się powtórzyło, na łóżku mam położony gruby koc. Żwirek tym razem kupiliśmy o zapachu jabłkowym (znowu nie było bezzapachowego).
Szpilka przesypia ze mną całe noce. Budzi mnie pacnięciami łapy w twarz i lizaniem mojego nosa. Chociaż coraz rzadziej się zdarza, że to ona mnie budzi, teraz to raczej ja wstaję przed nią. Mała jest idealnie stworzona dla naszej rodziny. Lubi spać, lubi jeść, tylko ta miłość do wysiłku fizycznego jest dziwna :P Tydzień temu w sobotę obudziliśmy się przed południem. Kot obudził się w tym samym czasie co my. Równie niechętnie jak my wstała z łóżka i poszła do toalety i na śniadanie. 
Polubiła też książki. Nawet bardzo. Najbardziej smakują je te z papierowymi okładkami albo wstążeczkami :P

- Szpilka, powiedz "ser" ... | - Wazzuuuuuuuuuuuuuuuuup!

sobota, 16 listopada 2013

Szpilka domowa kolanowo-ramienna

Kot zajmuje dużą część mojej uwagi. Nie posunęłam się dalej z pracą magisterską, bo musiałam zajmować się kotem, na szczęście pani profesor zrozumiała moje problemy z organizacją czasu. 

W czwartek Szpilka była sama w domu do 15:00. Trochę się stresowałam, czy przypadkiem nie zastanie mnie zdemolowane mieszkanie. Wchodzę do domu - cisza. Rozbieram się i idę do dużego pokoju. Szpilka rozwalona na kanapie leniwie otworzyła jedno oko i spojrzała na mnie po czym polizała łapkę i poszła dalej spać. Daję słowo, ten kot zachowuje się tak, jakby był już u nas od wieków.
W piątek też była dość długo sama. Kiedy wróciłam, znalazłam ją śpiącą na swoim kocyku, który włożyłyśmy do starego legowiska mojego poprzedniego kota, obecnie legowiska Szpilki. Podniosła łepek, spojrzała na mnie i na moją mamę zdziwiona, i poszła dalej spać ;)

Z czwartku na piątek kot odwiedził mnie w pokoju już o 5:30, władował się do razu do łóżka i poszedł spać. Tę noc przespała ze mną całą. W pokoju znalazła się już po północy, od razu poleciała za mną, kiedy szłam do pokoju. Jak tylko rozścieliłam łóżko od razu do niego wskoczyła, ułożyła się na środku i zwinęła w kłębek. Wzięłam ją na ręce i ułożyłam w zgięciu ramienia. Jeszcze bawiła się z 5 minut, ale potem padła, zaczęła mruczeć i zasnęła. Rano (7:30) obudziłam się. Kot nadal spał. Powoli wstałam i poszłam do toalety. Kiedy wróciłam kot już był w trakcie walki z moją straszną kołdrą. Nagle Szpilka miauknęła, zeskoczyła z łóżka i pognała na schody. Usiadła na pierwszym, spojrzała w dół i miauknęła znowu. Wzięłam ją na ręce, zeszłam po schodach i wrzuciłam do kuwety. Od razu się załatwiła. Ta sytuacja dosyć jasno wskazuje na to, że z kuweta nie będzie już problemów ;P. Zostawiłam ją na dole i dowlokłam się nieprzytomna do pokoju. Po chwili kotka wgalopowała do mojego pokoju i ślizgiem wpadła pod łóżko. Wstałam jeszcze raz, poszłam do dużego pokoju po jej zabawkę (myszka na elastycznym druciku, najlepszym zakup za 10 zł. - jak ją zobaczy to z kotem jest spokój, atakuje ją do upadłego), wróciłam do mojego pokoju i zaczęłam się z nią bawić. Właściwie to nie była do końca aktywność z mojej strony. Położyłam się z powrotem w łóżku, zrzuciłam zabawkę na podłogę, a koniec drucika trzymałam w ręce. Łapałam ostatnie chwile snu, a kot szalał bez mojej pomocy.

Kiedy schodziłam na śniadanie, postanowiłam nauczyć Szpilkę schodzić po schodach. Wzięłam myszkę na druciku i zaczęłam ją powoli zsuwać po schodach. Nagle okazało się, że kot złazi ze schodów z prędkością światła. Kotka chyba bardzo ucieszyła się z nowej umiejętności, bo teraz nie ma szans utrzymać jej w jednym miejscu, lata po schodach jak głupia. Słychać tylko delikatnie stukanie, a na sam koniec "łubudy", kiedy poplączą jej się łapy i sturla się z dwóch ostatnich schodków.

środa, 13 listopada 2013

Kot jaki jest każdy widzi ... nie do końca

Wczoraj u weterynarza okazało się, że Klopsik jest dziewczynką. Na razie do systemu został wpisany jako Klopsik, ale jak wróciłyśmy to od razu była burza mózgów nad nowym imieniem. W poniedziałek nauczyłam kota bawić się piłeczką. We wtorek nauczył się wchodzić po schodach. Na razie ma problemy z zejściem, ale do tego też dojedziemy. 
Z dnia na dzień widać jak rośnie i uczy się nowych rzeczy. W pierwszy dzień biegał bez opamiętania za piłeczką. Dzisiaj już zaczyna się na nią czaić. Ostatnim odkryciem w zabawie jest gazeta zgnieciona w kulkę, jak się ją rzuci to kota nie ma, męczy ją aż jej nie zniszczy całkowicie.
Co do imienia. Zaczęłam z mamą zastanawiać się jakie imię będzie pasować do kotki. Najpierw myślałyśmy o jakiś słodyczach. Na tapecie była Malaga, Pralinka, Czekoladka, ale nic nam nie pasowało. W końcu mama zakrzyknęła "Szpilka! Pazurki ma jak szpilki!" i tak już zostało.

Przedstawiam wszystkim (już oficjalnie i mam nadzieję, że pewnie) Szpilkę :)

wtorek, 12 listopada 2013

Pierwsza miłość, czyli ... nie oddam tego kota!

Noc przeszła zadziwiająco spokojnie. Dopiero o 7:30 usłyszałam piszczenie. Wstałam, otworzyłam drzwi do pokoju a Klopsik wgalopował jak wariat do środka. Zeszłam na dół po jego kocyk, zabawkę i rurkę. Pół godziny zabawy wykończyło mnie i kota. Kiedy mama weszła do mojego pokoju, na łóżko leżałam ja prawie śpiąca i rozkosznie mruczący kot zawinięty w swój kocyk.

Musiałam dzisiaj niestety jechać na uczelnię, ale jak tylko skończyłam zajęcia to poleciałam na autobus. Zwykle we wtorki po zajęciach jem obiad z koleżanką, ale dzisiaj rozumiała, że mam w domu prawie małe dziecko :P Klopsik przywitał mnie przy drzwiach i właził a mnie. Do tego stopnia, że rozwiązywałam buty z kotem na plecach, bo nie chciał się ode mnie odczepić.

Dzwoniła do mnie mama i oznajmiła mi, że szuka dla Klopsika domu. Bo przecież go oddajemy. Powiedziałam stanowczo, że go nie oddam. Po drugiej stronie zapadła cisza. "Już się do niego tak przywiązałaś, że go nie oddasz?" usłyszałam pytania. "Tak" odpowiedziałam i znowu poczułam, że zaraz zacznę płakać. "Tak, mamy kota" odpowiedziałam. "A przywitał cię w ogóle przy drzwiach?". "Tak, nie mogłam go os siebie odczepić!". "O nie, znowu mamy kota!" zaszlochała mama, ale nie bardzo tragicznie. Rozłączyłam się. Chwilę później dostaję SMSa od koleżanki, że ona może nawet dzisiaj przyjechać po Klopsa, bo jej tata akurat ma wolne. "Zastanów się, bo jak mi go dasz to go już nie oddam. O ile już się nie rozmyśliłaś. Właściwie nawet bym się nie zdziwiła ;P". Odpisałam, że kot zostaje u mnie. "Nawet się nie zdziwiłam ;P" otrzymałam w odpowiedzi zwrotnej. Podeszłam do śpiącego Klopsika. Jesteś mój, pomyślałam. Kotek obejmował łapką pluszowego szczurka, którego dałam mu do zabawy.

Mam kota :)

Jak Klopsik nie śpi to się rusza tak, że nie da się mu zrobić zdjęcia ;)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Po pierwszym dniu, czyli zabierzcie ode mnie tego kota

Niedziela była męcząca. Bardzo. Wyciągnęliśmy cały koci osprzęt, napełniliśmy kuwetę żwirkiem, do miseczek daliśmy jedzenia. To na mnie przypadł obowiązek przyuczania kota do kuwety. Na szczęście bardzo szybko załapał i teraz już sam z własnej woli galopuje do niej. Wczoraj dostał do jedzenia saszetkę z mięsem dla dorosłych kotów, bo niczego innego nie było w domu. W nocy, kiedy mój brat go przyniósł, dostał jeszcze mleka krowiego i prawdopodobnie połączenie tych dwóch składników wywołało u niego biegunkę. Na szczęście nie była to biegunka z serii "gdzie kot siądzie, tam plamę zostawi". Biegł do kuwety i robił tylko w niej. Wpadłam w lekką panikę, ponieważ przypomniał mi się mój kot w ostatnich dniach życia. Pojechałam do sklepu zoologicznego i kupiłam specjalną karmę dla kociaków do 12 miesiąca życia. Kiedy wróciłam, od razu odmierzyłam odpowiednią, dzienną porcję (waga kuchenna to był bardzo dobry zakup) i podałam mu. Rzucił się na chrupki i jadł łapczywie. Dostał też 2 łyżeczki specjalnego mleka dla kotów. Później zauważyłam, że nie chce pić wody, więc jeszcze jedną łyżeczkę mleka wlałam mu do tej wody. Chłeptał z rozkoszą.A potem to już biegł jak szalony, gonił za piłeczką, za sznurkiem, spał, znowu zabawa, sen, zabawa, sen. Pod wieczór byłam niemal pewna tego, że muszę mu znaleźć nowy dom, bo nie dam rady z takim małym kotem. Od razu zamieściłam ogłoszenie na Fejsbuku i wrzuciłam najbardziej cudowne zdjęcia Klopsika.
W nocy kot został razem z kocykiem, który mu oddaliśmy na legowisko i kuwetą, oddany do pokoju swojego "tatusia". Prawdopodobnie mój brat nie słyszał, że mały miauczy albo utrudnił mu zejście z łóżka: efekt był taki, że kot zamiast do kuwety załatwił się na łóżku mojego brata. Świeżo upieczony tatuś nie był specjalnie szczęśliwy z tego powodu, ale już nic nie mówił, w końcu to on sprowadził kota do domu.

Dzisiaj Klopsik jadł chrupki aż mu się uszy trzęsły. Jadł dużo, ale w ogóle nie chodził do kuwety. Kolejny raz wpadłam w panikę, byłam pewny, że ma zaparcie. Kolejne czarne myśli, szukanie całodobowego weterynarza. Na szczęście, w trakcie jednej z zabaw, Klopsik miauknął i pogalopował do kuwety. Zostawił w niej "twarde dowody", więc kamień spadł mi z serca.
Na ogłoszenie o Klopsiku odpowiedziała moja koleżanka. Bierze go z miejsca, akurat przeprowadza się do mieszkania i chce mieć zwierzaka. Miałam zamiar odpisać jej od razu, że jasne, bierz, przyjeżdżaj, ale spojrzałam na kotka, który akurat wtulony we mnie, usnął na siedząco i ... nie mogłam jej odpisać, żeby go zabrała. 
Zaczęłam płakać. Już nie wiedziałam właściwie za czym. Czy dlatego, że nie chcę oddać Klopsika. Czy za Filonem. Czy przypomniały mi się ostatnie dni życia mojego ukochanego kota. Słowem, ryczałam strasznie. Pojechałam odwiedzić znajomych, żeby sobie na spokojnie przemyśleć, czy chcę mieć kota czy nie. Kiedy wróciłam od razu napisałam do koleżanki, że Klopsik jest jej i może po niego przyjechać choćby jutro. Koleżanka zaczęła planować podróż autobusem i ogólnie logistykę tego przedsięwzięcia, ale wtedy akurat jej ojciec zadeklarował się, że podjedzie z nią do mnie w czwartek, żeby kota nie męczyć i nie stresować autobusem. Zgodziłam się. Ale zastrzegłam, żeby się nie zdziwiła, jeżeli w środę wieczorem jej napiszę, że kota zostaje u mnie. Na szczęście zrozumiała moje obawy.

Dzisiaj Klopsik zostaje na noc na dole, czyli w dużym pokoju. Nie ma sensu przenosić go do pomieszczenia, którego nie zna i gdzie nie pamięta miejsca kuwety. Zobaczymy co to będzie, czy będzie piszczeć i co zastaniemy rano :P

Klopsik zamyślony